Witam Was już w Nowym Roku. Pora pożegnać tematy świąteczne i wziąć się za podsumowania, również te blogowe. Zacznę od pokazania Wam kosmetyków, które podbiły moje serce na przełomie listopada i grudnia. Jeśli jesteście ciekawe, jakie produkty tym razem chcę polecić, to zapraszam Was serdecznie do lektury dalszej części wpisu.
Zacznę od kolorówki. W ostatnim wpisie dotyczącym Nowości listopada pokazywałam Wam już te produkty, ale dzisiaj po krótce wyjaśnię, za co je tak polubiłam.
Moje wielkie uznanie zyskał cień w kredce od Astora z linii Perfect Stay 24h. Jest to produkt funkcjonalny, ponieważ łączy on funkcję kremowego cienia do powiek i eyelinera. Posiadam numer 100 Creamy Taupe, który jest odcieniem jasnego brązu wpadającym w złoto. Ma on delikatne drobinki, które dodatkowo rozświetlają oko. Kredka jest poręczna, idealnie miękka, z łatwością sunie po powiece i zapewnia równomierne krycie. Szybko zastyga, nie ściera się, nie blednie i nie roluje w załamaniu powieki. Nie wymaga także bazy. Ładnie łączy się z innymi cieniami. Z jej pomocą uzyskuję intensywny, trwały i wodoodporny makijaż oka. Poza tym świetnie sprawdza się w makijażu zarówno dziennym, jak i wieczorowym. Fantastycznie prezentuje się na całej powiece w towarzystwie zwykłej kreski albo po prostu wytuszowanych rzęs. Jest też kosmetykiem szybkim w obejściu, więc to idealne rozwiązanie dla osób, które nie mają wiele czasu na wykonywanie wyszukanego makijażu z rana.
Wielkie wrażenie zrobił na mnie także najnowszy tusz do rzęs z rodziny Volum Million Lashes marki L'Oreal. Mowa tutaj oczywiście o różowej wersji Fatale. Do tej pory uwielbiałam So Couture, a teraz sama nie wiem, który lubię bardziej. Niemniej jednak skupiając się na Fatale polubiłam go za wydobycie mojego spojrzenia. Dzięki temu tuszowi moje rzęsy stały się bardzo widoczne. Widzę to szczególnie po zdjęciach. Tusz nadaje spektakularną objętość i rzeczywiście mamy tutaj do czynienia z efektem sztucznych rzęs. Już po pierwszej warstwie oko jest mocno i kokieteryjnie podkreślone. A kolejna warstwa zapewnia look prawdziwej Famme Fatale. 😉 Wersja Fatale mocno pogrubia, ładnie wydłuża i lekko podkręca rzęsy. Ma głęboki, czarny kolor, nie osypuje się i nie kruszy w ciągu dnia, nie rozmazuje się i nie skleja rzęs, nie pozostawia także grudek, farfocli, czy pajęczych nóżek. Jeśli szukasz tuszu, który zapewni efekt wow! to warto postawić na tą wersję Volume Million Lashes. Polecam spróbować. Satysfakcja gwarantowana!
Ostatnio namiętnie i na zmianę z płynną matową pomadką K☆Lips od Lovely używam matowej szminki Essence, Matt Matt Matt Lipstick. Muszę przyznać, że bardzo spodobała mi się kolorystyka tych szminek. Mamy do wyboru 5 albo 6 odcieni. Ja wybrałam nudziaka wpadającego w brzoskwiniowe tony o numerze 01 Neutral Kiss. Szminka ładnie rozprowadza się na ustach, dobrze kryje i zjada się równomiernie. Trwałość jest przeciętna i wymaga małych poprawek w ciągu dnia, ale ok. 3 godziny trwa na ustach w dobrym stanie. Poza tym nie wysusza ust, nie podkreśla suchych skórek i daje piękny mat. Cena jest rewelacyjna - jakość przerasta cenę kilkukrotnie. Jest naprawdę dobra w codziennym użyciu.
I to by było na tyle jeśli chodzi o kolorówkę. Z pielęgnacji ogromne wrażenie zrobiły na mnie produkty dwóch marek: Bania Agafii i Evree. Wcześniej nie miałam do czynienia z kosmetykami tych firm i bardzo żałuję, że tak późno poznałam te produkty. Ale lepiej późno niż wcale. 😉
Bardzo polubiłam się z dziegciową maseczką do twarzy Babuszki Agafii. Obszerną recenzję znajdziecie już na blogu TUTAJ, dlatego nie będę się długo nad nią rozwodzić. Dodam tylko, że moja twarz już dawno nie była tak dobrze oczyszczona, jak za sprawą tej maseczki. Po jej użyciu moja twarz jest gładziutka i bardzo przyjemna w dotyku. Na pewno nie jest to ostatnia maska tej firmy, którą zakupię. Bardzo ciekawią mnie teraz inne z tej serii, a dziegciowa jest teraz moim KWC i serdecznie ją Wam polecam.
Drugim produktem Banii Agafii, który na pewno dokupię przy najbliższej okazji w Polsce jest maska do włosów łopianowa - wzmacniająca. Jestem oszołomiona jak dobrze zadziałała na moje włosy. Olej z łopianu ma za zadanie ograniczyć łojotok i w pełni przeciwdziała temu problemowi. Dzięki masce moje włosy długo pozostają świeże. A mam tendencje do szybkiego ich przetłuszczania. Maska nadaje włosom lekkości i blasku. Włosy za jej sprawą są delikatne, miękkie i bardzo dobrze się układają. Pojemnik z maską wydaje się mały, ale zawartość jest bardzo wydajna. Atutami są także dobry skład i cena. W aptece zapłaciłam za nią 12,90 zł.
Kolejnym odkryciem jest różany tonik do twarzy Evree. Tonik ma ładny, delikatny różany zapach. Jest delikatny dla skóry, nie podrażnia i nie wysusza. Bardzo dobrze odświeża i odżywia skórę. Wręcz ją koi i nawilża. Moja skóra jakby się 'uspokoiła' i zmniejszyły się zaczerwienienia. Skóra na twarzy za sprawą tego toniku jest miękka, gładka i nabrała fajnego blasku. Stała się jakby bardziej zdrowa. Co ważne, nie pozostawia on na twarzy lepkiej warstwy i szybko się wchłania. Do plusów możemy zaliczyć także opakowanie w postaci wygodnego atomizera. Aplikacja dzięki niemu to sama przyjemność. Poza tym mega wydajny, a kosztuje ok. 11 zł.
Markę Evree pokochałam także za sprawą regenerującego kremu do rąk Max Repair przeznaczonego do bardzo suchej i podrażnionej skóry. Jest to krem w czerwonym opakowaniu, który zawiera olejek arganowy, olejek avocado, D-panthenol oraz emolienty roślinne. Nie posiada parabenów, barwników i olejów mineralnych. Kremik jest idealny w okresie jesienno-zimowym, ponieważ świetnie nawilża, a przy tym nie pozostawia nieprzyjemnego uczucia lepkości, którego nienawidzę w kremach. Bardzo szybko się wchłania i przecudowne pachnie. Zapach szczególnie przypadł mi do gustu i dzięki niemu tym chętniej po niego sięgam. Skóra dłoni po jego użyciu jest przyjemnie miękka, gładka i elastyczna. Myślałam już, że nic nie przebije mojego dotychczasowego ulubieńca w postaci kremu do rąk od Wellness & Beauty, ale zyskał on godnego konkurenta.
To tyle z moich ulubieńców, jestem ciekawa co skradło Wasze serce w ostatnich tygodniach.
Koniecznie odwiedź też mój Instagram @fasonati
Buziaki😘,
Nati
Niedawno kupiłam tą maseczkę :)
OdpowiedzUsuńTo super! Mam nadzieję, że będziesz zadowolona. 😊
UsuńTonik z Evree również bardzo polubiłam, ale przez to, że ma kiepski skład zamieniłam go na wodę różaną z MakeMeBio :)
OdpowiedzUsuńJa póki co przy nim zostaje. Chyba, że wpadnie mi w łapki coś lepszego. 😉
UsuńZastanawiam sie nad tym tonikiem, a obecnie uzywam tuszu z L'oreal
OdpowiedzUsuńJa z obu produktów jestem zadowolona. A już z tuszu szczególnie.😉
UsuńMaseczkę dziegciową zakupię nastepnym razem :)
OdpowiedzUsuńSuper! Daj znać jak Ci się sprawdza. 😊
UsuńTeż używam maseczki dziegciowej, jest świetna. Markę Evree odkryłam jakiś rok remi i będę do niej powracać, głównie w temacie kremów do rąk i stóp.
OdpowiedzUsuńJa planuje zakup jakiegoś ich kremu do stóp. 😉
UsuńMam wielką ochotę na dziegciową maseczkę :)
OdpowiedzUsuńZawsze warto spróbować. 😉
UsuńAle mnie zaciekawiłaś tym tuszem!
OdpowiedzUsuńLubię ten tonik Evree :))
U mnie ten tusz bardzo dobrze się sprawdził. Myślę, że zawsze warto przetestować i samemu się przekonać. 😊 Pozdrawiam serdecznie
Usuńmaseczka, tonik i krem do rak to moi ulubiency
OdpowiedzUsuńEkstra. 😉 Fajne kosmetyki, więc wcale mnie to nie dziwi. 😊
UsuńU mnie po tej masce efektu siana nie ma, więc wszystko zależy pewnie od danych włosów. 😊 Dziękuję za polecenie. Na pewno zwrócę na scrub uwagę. 😉 Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuń