16 stycznia 2017

HITY FASONATI 2016: TOP 10 KOSMETYKÓW DO PIELĘGNACJI.


W ostatnim wpisie poznałyście moją top dziesiątkę ulubionych kosmetyków kolorowych 2016 roku. Jak zapewne domyślacie się, teraz przyszła pora na prezentację najlepszych produktów pielęgnacyjnych. I tym razem wybrałam swoją subiektywną dziesiątkę. Jeśli jesteście ciekawe, jakie kosmetyki wchodzą w jej skład, to koniecznie klikajcie dalej.



Zacznijmy od włosów. Tym razem w gronie ulubieńców 2016 roku znalazły się aż dwie maski do ich pielęgnacji. Po pierwsze łopianowa maska wzmacniająca włosy od Banii Agafii. Już sama marka jest moim wielkim odkryciem ubiegłego roku i wiem, że w 2017 jeszcze nie jeden produkt Babuszki zawita w mojej łazience. Ale wracając do maski to fantastycznie działa na moje włosy. Zawiera w swoim składzie olej z łopianu, który ma ograniczać łojotok i rzeczywiście blokuje jego wydzielanie. A dodam, że moje włosy mają tendencję do szybkiego przetłuszczania. Za sprawą tej maseczki mogę pozwolić sobie na mycie włosów co dwa, a nawet trzy dni! 

Drugą marką, którą poznałam w 2016 roku jest Kallos i ich rewelacyjne maski do włosów. Miałam okazję przetestować trzy wersje tego produktu: Blackberry, Aloes oraz Multiwitamina. Moje włosy do końca nie polubiły się z wersją Aloesową, za to bardzo z dwiema pozostałymi. Uzyskałam z ich pomocą wygładzone, zdyscyplinowane, ale zarazem pełne objętości włosy. Nie przetłuszczają się szybciej niż zwykle, przestały przypominać siano, stały się milsze w dotyku i zdrowo nabłyszczone. Poza tym, maski te są śmiesznie tanie (ok.10-12 zł) przy ogromnej pojemności (1000 ml), która starcza na kilka miesięcy regularnego użytkowania. Polecam używać je w połączeniu z szamponami z tej samej linii. One także mają litrową pojemność i są równie tanie.

W 2015 roku zachwalałam dezodoranty w kulce od Nivea, za to 2016 rok zdecydowanie należał do antyperspirantów Garniera. Nivea dalej lubię i chętnie do nich wracam, ale jednak Garnier mineral Protection 5 kupił mnie bardziej. Świetnie chroni przed potem, jednocześnie pozwalając skórze oddychać. Szybko się wchłania i nie lepi. Zapewnia uczucie 100% świeżości. Polecam szczególnie wersję fioletową, która obłędnie pachnie! Nawet mój mąż zachwalał jego zapach myśląc, że użyłam jakichś perfum. A to po prostu kulka pod pachy.😉 Poza tym nie podrażnia i nie pozostawia plam na ubraniach. Jest też wydajny i ma przyjazną dla portfela cenę. Nie jestem nawet w stanie zliczyć, ile sztuk tego dezodorantu zużyłam. Zdecydowanie go polecam!

Jeśli jesteśmy już przy marce Garnier to zdecydowanie muszę wspomnieć o płynie micelarnym 3 w 1 do cery wrażliwej. Jest to bardzo dobry drogeryjny produkt i mega wydajny. 400 ml opakowanie wystarcza mi na kilka miesięcy stosowania. Zmywa on wszelkie zabrudzenia czy pozostałości makijażu - nawet wodoodpornego. W żaden sposób nie podrażnia skóry, nie wysusza, ani nie powoduje pieczenia czy nieprzyjemnego szczypania. Nie pozostawia też uczucia ściągnięcia. Po jego zastosowaniu mam pewność, że moja skóra jest w pełni oczyszczona. 


Kolejnym produktem i jednocześnie moim KWC jest dwufazowy płyn do demakijażu oczu od Maybelline. Posiada on formułę, która w cudowny sposób rozprawia się nawet z kosmetykami wodoodpornymi. Nie pozostawia nieprzyjemnej tłustej powłoki, nie piecze, nie szczypie ani nie podrażnia oczu. Nie tworzy tzw. efektu mgły na oczach ani innego dyskomfortu. Poza tym jest wydajny. Wystarczy niewielka ilość płynu zaaplikowana na wacik, by zmyć cały makijaż oczu. 

Moim wielkim odkryciem 2016 roku są także wszelkiego rodzaju maseczki w płachcie. Nie mam tutaj jednego ulubieńca, bo lubię testować coraz to nowsze, ale bardzo często wracam do masek firmy Montagne Jeunesse, zwanej też 7th Heaven. Maseczki tej firmy znajdują się w przyciągających wzrok, kolorowych saszetkach. Po otwarciu opakowania naszym oczom ukazuje się bawełniana maska nasączona serum, która na dodatek prześlicznie pachnie! W zależności od rodzaju maseczki uzyskamy inne działanie i efekty. Wszystkie jednak fajnie nawilżają, odświeżają i rozjaśniają twarz. A maseczka z zieloną miętą fantastycznie mrozi skórę. Idealnie sprawdza się w okresie letnim. 😊

Wielką miłością zapałałam także do masek Banii Agafii. A właściwie to do dziegciowej maski oczyszczającej, o której napisałam szerzej TUTAJ. Za każdym razem, gdy ją używam jestem pod wielkim wrażeniem jej oddziaływania na moją cerę. Fantastycznie oczyszcza i wygładza skórę twarzy. Cera staje się zmatowiona, przyjemnie miękka i gładka. Niczym pupka niemowlaka. 😉 Koniecznie ją wypróbujcie, bo kosztuje ok. 6-7 zł, a działa cuda. A dostaniecie ją na pewno w aptekach.

Bardzo praktycznym produktem i jednocześnie świetnym rozwiązaniem dla osób sporadycznie pamiętających o balsamowaniu ciała po kąpieli jest Mleczko do ciała pod prysznic marki Nivea. Wystarczy posmarować ciało kosmetykiem zaraz po umyciu, a następnie spłukać nadmiar produktu. Skóra po aplikacji jest przyjemnie miękka i miła w dotyku. A co najważniejsze dobrze nawilżona. Dzięki mleczku zapomniałam, czym było uczucie swędzących z przesuszenia łydek! A wersja mleczka z masłem Shea na dodatek przepiękne pachnie.


Na koniec pozostawiłam sobie dwa produkty marki Evrèe, które są moimi odkryciami ostatniej dekady roku. Po pierwsze - Toniki do twarzy: różany i hamamelisowy. Przy ulubieńcach listopada i grudnia wspominałam o tym, że bardzo polubiłam się z wersją różaną, ale hamamelisowa też jest świetna. Obie fajnie oddziaływują na cerę i sama mam kłopot z wyborem, który zakupię po ich zdenkowaniu. Toniki przyjemnie odświeżają i odżywiają cerę. Za ich sprawą stała się jakby uspokojona i mniej zaczerwieniona. Odkąd zaczęłam używać te toniki to moja twarz wygląda na zdrowszą i świeższą. Czuję, że jest fajnie nawilżona. Toniki szybko się wchłaniają i nie pozostawiają żadnego uczucia dyskomfortu. No i ślicznie pachną!

Marka Evrèe pozytywnie zaskoczyła mnie również w kwestii kremu do rąk. Zakupiłam wersję czerwoną Max Repair przeznaczoną do bardzo suchej i podrażnionej skóry. Sprawdza się cudownie! Dobrze nawilża i koi. Czuję to zwłaszcza w okresie zimowym, kiedy dłonie wystawione są na działanie niskich nieraz temperatur i łatwo w tym okresie o ich wysuszenie. Kremik na dodatek jest lekki, szybko się wchłania i nie tworzy lepkiej warstwy, której po prostu nie cierpię. A jego zapach jest słodki i otulający. Po prostu rozkosz dla zmysłów. Bardzo mnie się podoba. Posiadam jeszcze czerwone serum, ale ono już tak nie pachnie. 😉 Polecam, zwłaszcza że kremy Evreè nie są drogie (8-9 zł), a też często pojawiają się w promocji za ok. 5 zł.

Zobacz też:

Uff, dobrneliśmy do końca. Tak właśnie wygląda moja dziesiątka pielęgnacyjnych hitów 2016 roku. Podzielacie moje kosmetyczne wybory, a może inne produkty zyskały Wasze uznanie? Dajcie znać w komentarzach. Jestem bardzo ciekawa Waszych odkryć.

Bądźcie ze mną na bieżąco - obserwujcie mój Instagram @fasonati 😊



Buziaki😘,
Nati 



17 komentarzy:

  1. Miałam jedynie płyn z Garniera i bardzo go lubiłam :) Świetny post!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Płyny Garniera są naprawdę fajne, wydajne i nie są bardzo drogie. 😊 I cieszę się, że wpis przypadł Ci do gustu.

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  2. Miałam micela, maseczkę kupiłam jakiś czas temu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem tylko tyle - dobry wybór! 😉

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  3. Polubiłam się z produktami Bani Agafii. Za to Kallosy to zupełnie nie moja bajka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiadomo, wszystko zależy od włosów. Szkoda, że Kallos Ci się nie sprawdza.

      Pozdrawiam kochana 😊

      Usuń
  4. widze sporo tez i moich ulubiencow :)

    OdpowiedzUsuń
  5. W moim przypadku dwufazowka z Maybelline byla najwiekszym bublem, jaki uzywalam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie na szczęście wręcz przeciwnie, jestem bardzo zadowolona 😉

      Pozdrawiam kochana 😘

      Usuń
  6. Z Kallosa używam maski keratynowej i jestem z niej bardzo zadowolona. Z chęcią wypróbuję inne, ale na pewno zdecyduje się na mniejszą pojemność :D Kulki z Garnier też bardzo lubię i zawsze do nich wracam. Zazwyczaj sięgam po tę wersję 48 godzin ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja na co dzień nie mam dostępu do masek Kallos, więc zawsze jak jestem w Polsce kupuję litrowe opakowanie. I wystarcza mi na kilka miesięcy 😊 Keratynowej jeszcze nie miałam okazji testować.

      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  7. Też uwielbiam oczyszczająca maseczkę Banii Agafii ;)) Niektóre produkty miałam i mam podobną opinię ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszy mnie to bardzo. To znaczy, że produkty są faktycznie warte uwagi i godne polecenia 😊

      Pozdrawiam serdecznie 😊

      Usuń
  8. Swietny blog :* Zapraszam do mnie www.FashionVicki.co.uk nowy wpis sie pojawil :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Maskę łopianową niedawno zdenkowałam, ale nie wywarła na mnie większego wrażenia. Za to Kallosy bardzo lubię - wszystkie 3 wersje jakie wymieniłaś miałam i najbardziej lubiłam multiwitaminę :) Lubię też banana jeśli chodzi o maski od nich - także polecam Ci jak jeszcze nie znasz. Z evree właśnie kończę ten krem do rąk i uwielbiam ♥ Tonik tez różany mam i lubię też bardzo.
    Zostaję na dłużej :)

    OdpowiedzUsuń

Uwaga!

Jeśli masz jakieś pytanie, zadaj je w komentarzu na blogu pod najnowszym postem lub w komentarzu na Instagramie. Będzie nam łatwiej i przyjemniej przeprowadzić dialog.

Dziękuję za odwiedziny i zapraszam ponownie :-)

Pozdrawiam serdecznie,
Natalia

Copyright © 2016 Fasonati by Nati Strokosz , Blogger