Było już podsumowanie makijażowych ulubieńców minionego roku, więc teraz pora na szybkie zestawienie kosmetyków pielęgnacyjnych. Jeśli jesteście ciekawi, na jakie produkty warto zwrócić uwagę, to zapraszam do dalszej części wpisu.
W ubiegłym roku nie pojawił się wpis z moimi pielęgnacyjnymi ulubieńcami roku 2018, dlatego tym razem nie mogłam zrezygnować z pokazania Wam kilku fajnych produktów z tej kategorii.
Rituals, The Ritual of Sakura, mgiełka do ciała i pościeli
Jaki to jest genialny produkt! Jestem w tej mgiełce bez pamięci zakochana. A właściwie w jej przecudownym zapachu. Cała seria Ritual of Sakura bazuje na kwiecie japońskiej wiśni i organicznym mleku ryżowym. Zapach jest bardzo kojący, uspokajający; elegancki, a przy tym delikatny. Niesamowicie odpręża i relaksuje. Jeśli lubicie słodko-kwiatowe aromaty to linia Sakura przypadnie Wam do gustu. Ja mogłabym upajać się tym zapachem bez przerwy. Poza tym jest to mgiełka nie tylko do ciała, ale również do pościeli. Tym samym pomaga i uprzyjemnia zasypianie.
Rituals, The Ritual of Sakura, balsam do ciała
Ten balsam do ciała to prawdziwa petarda. Ma on masełkową konsystencję, ale jest przy tym niesamiwicie lekki. Łatwo się rozsmarowuje, szybko się wchłania i nie pozostawia na ciele uczucia lepkości. I wiadomo zapach wiśni dodatkowo uprzyjemnia rytuał balsamowania.
NaturalMe, czerwona glinka
Wspominałam już o tej glince na łamach bloga TUTAJ klik i podtrzymuję wszystko, co o niej napisałam. Bardzo polubiłam się z taką formą maseczki, którą mogę na bieżąco skomponować sobie sama. Do proszku mogę dodać dowolny olejek, czy hydrolat. Glinka czerwona jest bogata w tlenki żelaza, minerały i mikroelementy. Dobrze oczyszcza i odświeża skórę. Sprawia, że skóra promienieje. Poza tym ma ona za zadanie łagodzić objawy trądziku różowatego. Moja cera bardzo polubiła się z glinką czerwoną, ponieważ wycisza i jakby nieco zmniejsza wysyp chorobowych krostek na moich policzkach. Wbrew temu, co zaleca producent na opakowaniu, należy pamiętać, żeby nie dopuścić do całkowitego wyschnięcia glinki na twarzy. Może wtedy ściągnąć skórę, wysuszyć i podrażnić. A tego nie chcemy. Glinki od NaturalMe są miałkie, co świadczy o ich bardzo dobrej jakości. Sama mam jeszcze w domu białą i zieloną glinkę tej marki i mogę z czystym sumieniem polecić je dalej. Aczkolwiek numerem jeden jest właśnie glinka czerwona.
Nacomi, Bubble Bath Powder, puder do kąpieli
Kąpiel w wannie wiąże się u mnie z długim relaksem. A umilam sobie ten czas stosując pudry do kąpieli Nacomi. Mamy do wyboru kilka wariantów zapachowych, ale moim ulubieńcem została wersja Summer in Greece. Pachnie przepięknie. Ten zapach wręcz otula, koi zmysły i pozwala się w pełni zrelaksować. Puder w żaden sposób mnie nie uczula, ani nie podrażnia. Tworzy delikatną piankę, ale nie utrzymuje się ona długo. To taki drobny minus. Opakowanie tego pudru kosztuje ok. 12-13 zł, więc nie jest to wygórowana cena. Aż żałuję, że nie mam na co dzień dostępu do produktów tej marki. Spróbujcie, a jestem przekonana, że ten specyfik przypadnie Wam do gustu.
Body Boom, coffee peeling, kawowy peeling do ciała
Miałam okazję używać dwóch wersji tego peelingu kawowego: grejpfrutowy i kokosowy. Oba zapachy bardzo przypadły mi do gustu. Pozostałe nie zrobiły na mnie większego wrażenia, ponieważ czuć tam głównie kawę. Za to w tych dwóch faktycznie czuć także aromat grejpfruta i kokosu. Pachną dość intensywnie i mega przyjemnie. Sam peeling dobrze ściera martwy naskórek, przy okazji wygładzając skórę olejkami, które znajdują się w składzie. Po użyciu peelingu można odczuć dogłębne nawilżenie i odżywienie skóry, która staje się przyjemnie gładka i miękka. Sam zabieg i masaż peelingiem jest mega przyjemny, ale sprzątanie tego kawowego bałaganu już niekoniecznie. Aczkolwiek jestem w stanie przymknąć na to oko i posprzątać fusy. Minusem może być także cena, ale produkt jest wydajny, więc w ogólnym rozrachunku warto go kupić.
Nivea, głęboko oczyszczający szampon micelarny z ekstraktem z melisy cytrynowej
To mój szampon numer jeden już od dłuższego czasu. Jest naprawdę świetny. Używam wersji miętowej, przeznaczonej do włosów przetłuszczających się. Produkt nie podrażnia skóry głowy, nie plącze włosów, dobrze się pieni, a do tego przepięknie pachnie. To taki mocno orzeźwiający zapach cytryny i melisy. Po jego użyciu moje włosy mniej się puszą, są przyjemnie miękkie, łatwo się rozczesują i nie mogę narzekać na ich świeżość. A mam tendencję do szybkiego przetłuszczania się włosów. Nawet mój mąż polubił się z tym szamponem i mi go podkrada. Sam ten fakt już o czymś świadczy. Jeśli macie problem z przetłuszczaniem włosów to zdecydowanie warto wypróbować tego gagatka.
Delia, Cameleo, Rose Blond, różowa płukanka do włosów
Pozostając w temacie włosów to często szalałam z różową płukanką do włosów. Jest to fajna alternatywa dla farby. Zwłaszcza kiedy nie chcemy od razu działać mocno inwazyjnie na włosy. Płukanka z Deli nadaje subtelny pastelowy lub mocniejszy różowy odcień włosom blond, siwym, rozjaśnianym i farbowanym. Intensywność odcienia końcowego zależy od ilości dodanej płukanki. Z doświadczenia wiem, że wystarczy już niewielka ilość, by uzyskać mocny pigment na włosach. Sam proces koloryzacji jest bardzo prosty, więc można śmiało eksperymentować. Kolor schodzi stopniowo przy każdym umyciu włosów szamponem, więc w razie przegięcia z płukanką, można szybko uratować sytuację zmywając różowy kolor. Na plus także jej cena i wydajność.
Balea, Rasiergel, żel do golenia
Tych żeli do golenia raczej nie trzeba nikomu przedstawiać. Nawet jeśli ich nie używaliście to na pewno chociaż o nich słyszeliście. Niby nie jest to produkt niezbędny do ogolenia np. nóg, ale za to znacznie uprzyjemnia i ułatwia depilację. Sprawia, że maszynka przyjemnie sunie po skórze i tym samym minimalizuje podrażnienia i skaleczenia. Właściwie rzadko kiedy zacinam się przy goleniu, jeśli używam tego produktu. On naprawdę fajnie zmiękcza włoski. Wystarczy niewielka ilość żelu, by pod wpływem wody uzyskać pokaźną i gęstą pianę, która nie spływa z ciała. Poza tym fajnie nawilża skórę, która staje się bardzo gładziutka i przyjemna w dotyku. Na dodatek żele Balea prześlicznie pachną. Jedyny minus to dostępność. Można je kupić tylko w drogerii DM. Na szczęście dla mnie nie stanowi to problemu, bo mieszkam w DE.
Jakie są Wasze pielęgnacyjne odkrycia z 2019 roku?
________________________________________
Zapraszam też na mój Instagram @fasonati
Ile utrzymuje się na włosach kolor po tej płukance Delii?
OdpowiedzUsuńU mnie utrzymuje się do 1-2 mycia włosów. W zależności, ile płukanki rozrobię z wodą i jak mocny odcień różu złapią włosy :)
Usuńoja nie znam nic! ale ta płukanka różowa z Delia to jest coś co bardzo bym chciała kupić :D genialne <3
OdpowiedzUsuńa ja w sumie chyba nie mam żadnego jakiegoś super ulubieńca z tamtego roku :D
Płukanka jest niedroga, więc warto kupić i samemu przetestować 😉
UsuńMgiełka do ciała i pościeli miałam, uwielbiam i pewnie do niej wrócę.
OdpowiedzUsuńI fajnie, bo produkt jest genialny. Piątka! 😉
UsuńPeelingi BodyBoom uwielbiam ,a szampon Nivea niestety przed kiepski skład nie sprawdził się u mnie ;)
OdpowiedzUsuńSzkoda. U mnie z kolei nie sprawdziła się różowa wersja tego szamponu, ale zielona jest świetna. Przynajmniej na moich włosach bardzo się sprawdza 😊
UsuńMuszę koniecznie kupić tą glinkę czerwoną!
OdpowiedzUsuń