21 listopada 2018

ULUBIONE WE WRZEŚNIU I PAŹDZIERNIKU | HITOWY TUSZ DO RZĘS, APETYCZNA PALETA CIENI, UMILACZ KĄPIELI I INNE




Dziś najprzyjemniejszy wpis! Czyli pora na podsumowanie ostatnich dwóch miesięcy pod względem kosmetycznym. Będzie słów kilka zarówno o kolorówce, jak i pielęgnacji. Jakie produkty tym razem zyskały miano moich ulubieńców? Jakie perełki odkryłam? Odpowiedzi na te pytania znajdziecie w dalszej części wpisu, dlatego nie przedłużając zapraszam do lektury.



Catrice, The Little Black One Volume Mascara
Jestem oczarowana tym tuszem do rzęs. To co on robi na moich oczach to czysta magia. Rzęsy wyglądają fenomenalnie. Z pomocą tej mascary efekt sztucznych rzęs jest zapewniony. Są one pięknie wydłużone, pogrubione i podkręcone. Do tego mascara jest trwała, nie rozmazuje się, nie kruszy, nie odbija na powiece. Pełną recenzję i zdjęcia makijażu z jej użyciem znajdziecie TUTAJ klik. Dodam tylko, że warto się na nią skusić!



Too Faced, Chocolate Bar, paleta cieni 
Ostatnio miałam fazę na brązy w makijażu, dlatego sięgałam po najbardziej brązową paletę cieni w moim dorobku. Chocolate Bar jest wręcz stworzona dla fanek tego koloru. Z jej pomocą można stworzyć zarówno lekki dzienny make-up jak i wytworny, glam look. Ma prześliczne odcienie brązów (od mlecznych, po ciemne), borda, a nawet fiolet. Cienie są dobrze napigmentowane, ładnie się ze sobą łączą, więc praca z nimi to przyjemność. Na pewno opowiem Wam jeszcze o niej więcej przy okazji osobnej recenzji. Lubię tą paletkę, chociaż częściej sięgam po Sweet Peach. Na brązy ostatnio musi mnie najść ochota. A jak już najdzie to Chocolate Bar dobrze mieć pod ręką.  



Maybelline, Fit Me! Cancelar
A to korektor, który warto było przetestować. Jest naprawdę fajny. Jego krycie jest zadowalające (średnie), ładnie matuje i nie przesusza skóry pod oczami. Nie roluje się, ani nie wchodzi w zmarszczki mimiczne. Ma płynną konsystencję i wygodny aplikator w postaci "pacynki". Jego dużą zaletą jest fakt, że nie oksyduje. Mogłabym się przyczepić jedynie do małej wydajności i opakowania, z którego szybko ścierają się napisy. Aczkolwiek, jak na tą półkę cenową - sztos! Już kupiłam kolejne opakowanie. 

To tyle jeśli chodzi o kosmetyki kolorowe. Na koniec pokażę Wam dwa produkty pielęgnacyjne, które w ostatnim czasie namiętnie stosuję.



NaturalME, czerwona glinka
To moje pierwsze spotkanie z glinkami i muszę przyznać, że jestem pozytywnie zaskoczona. Mój wybór padł na glinkę czerwoną marki NaturalME, którą znajdziecie w Super-Pharm. Glinka czerwona jest wyjątkowo bogata w tlenki żelaza, minerały i mikroelementy. Oczyszcza i odświeża skórę. Usuwa martwy naskórek i stymuluje do regeneracji. Uszczelnia naczynia krwionośne i zapobiega ich pękaniu. Ujednolica cerę i poprawia jej koloryt. Warto zaznaczyć, że jest to produkt w 100% naturalny, więc nie ma tu żadnej zbędnej chemii. Mam cerę mieszaną, wrażliwą, gdzie na jednym z policzków podejrzewam zaczątki trądziku różowatego. A glinka czerwona podobno łagodzi jego objawy. I muszę przyznać, że faktycznie jej użycie jakby zmniejsza widoczność tych przebarwień. Skóra jest widocznie nawilżona, odżywiona, jej koloryt ujednolicony, a niedoskonałości uspokojone. Cera staje się promienna, przyjemnie gładka i miękka w dotyku. Przygotowanie tej glinki jest nieco bardziej czasochłonne niż zastosowanie gotowego produktu (trzeba ją samodzielnie sporządzić), ale moim zdaniem to dodatkowo uprzyjemnia jej stosowanie. W końcu przez chwilę można zabawić się w małego chemika. Producent zaleca rozmieszanie glinki z letnią wodą i odrobiną olejku. Ja dodaję do tej mieszanki olej z pestek winogron również od NaturalME. Dodanie olejku sprawia, że maseczka wolniej zastyga, łatwiej się zmywa i dodatkowo nawilża cerę. Jestem bardzo zadowolona z tego produktu i chętnie wypróbuję jeszcze inne glinki tej marki.



Nacomi, Bubble Bath Powder 
Mając do wyboru zarówno prysznic, jak i wannę, częściej wybieram prysznic - kwestia oszczędności czasu. A jeśli już kąpiel w wannie - zawsze wiążę się to u mnie z długim relaksem. Taka celebracja. Niemalże rytuał. Stąd zawsze umilam sobie ten czas dodając do wody różne specyfiki. A ostatnio zakochałam się w pudrze do kąpieli marki Nacomi. Będąc w Polsce, podczas wizyty w drogerii Hebe, skusiłam się na ten specyfik. Wybrałam wersję Summer in Greece, czyli dosłownie wakacje w Grecji. I już żałuję, że nie kupiłam więcej opakowań. To taki magiczny proszek, który koi zmysły i pomaga się odprężyć. O mamo jak to pięknie pachnie! Ten zapach po prostu otula, pozwala w pełni się zrelaksować. I co dla mnie jest istotne w żadnym razie mnie nie podrażnił, nie uczulił. Na pewno jeszcze kiedyś zaopatrzę się w to cudo. Polecam wypróbować. Aż żałuję, że nie mam codziennego, swobodnego dostępu do marki Nacomi.

Dziewczyny, dajcie znać, co znalazło się w Waszych ulubieńcach ostatnich tygodni! Jestem bardzo ciekawa Waszych typów 😉
_______

Zapraszam też na mój INSTAGRAM | FACEBOOK




18 komentarzy:

  1. Tusz kusi mnie od dawna, muszę za nim zajrzeć w końcu do Natury ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. W moich ulubieńcach zdecydowanie znalazły się wszelkiego rodzaju kremy, również te kosmetyczne. Szczególnie teraz kiedy na dworze czuć przymrozek postawiłam na kosmetyki o kremowej konsystencji ze względu na dbałość o skórę.
    Z twoich ulubieńców przemawia do mnie czerwona glinka ;)
    Pozdrawiam,
    Aldrazek

    http://aldrazek.blogspot.com/2018/11/liten-tid.html

    OdpowiedzUsuń
  3. Oo paletkę cieni polecam ! oraz peeling :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam produkty NaturalMe. Akurat glinki jeszcze nie miałam, ale polecam peeling pomarańczowy do ciała i olejek z dzikiej róży ;) Tusz mam i bardzo lubię - tyle że wersje nie wodoodporną. Podoba mi się, że utrzymuje skręt :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jeszcze mam olejek z pestek winogron od NaturalMe, ale chętnie przetestowałabym coś jeszcze. Czyli muszę zwrócić następnym razem uwagę na ten peeling. Dzięki za polecenie ;)

      Usuń
  5. Palety Too Faced to jedne z moich ulubionych. Ostatnio dorwałam wersję Semi-sweet i codziennie ją katuję :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oprócz Chocolate Bar mam jeszcze tylko Sweet Peach, ale bardzo podoba mi się teraz Gingerbread:D Ale póki co pozostanę tylko przy tych dwóch czekoladkach, bo zachorowałam na Poison Garden od Nabli :)

      Pozdrawiam i miłego użytkowania Semi-Sweet ;)

      Usuń
  6. Odpowiedzi
    1. To prawda. A jeśli lubisz brązy w makijażu to jest idealna :)

      Usuń
  7. paletka ma przecudowne kolory <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Tusz wygląda super, muszę go kupić!

    OdpowiedzUsuń

Uwaga!

Jeśli masz jakieś pytanie, zadaj je w komentarzu na blogu pod najnowszym postem lub w komentarzu na Instagramie. Będzie nam łatwiej i przyjemniej przeprowadzić dialog.

Dziękuję za odwiedziny i zapraszam ponownie :-)

Pozdrawiam serdecznie,
Natalia

Copyright © 2016 Fasonati by Nati Strokosz , Blogger