10 lutego 2018

HITY FASONATI 2017 | ULUBIEŃCY KOSMETYCZNI 2017 ROKU. CZ. 2 | PIELĘGNACJA I PERFUMY



W poprzednim wpisie mogłyście poczytać o moich ulubionych kosmetykach do makijażu, po które w 2017 roku sięgałam najczęściej, a dzisiaj mam dla Was kolejną porcję hitów - tym razem pielęgnacyjnych. Jeśli jesteście ciekawe, jakie produkty odkryłam w ubiegłym roku i dlaczego warto się nimi zainteresować to musicie koniecznie zajrzeć dalej.


Na początku jednak muszę Was przeprosić za kolejne dłuższe milczenie na blogu. Wpisy podsumowujące ubiegły rok pojawiłyby się wcześniej, ale wypadek i pobyt w szpitalu pokrzyżował moje plany. A co się stało? Wywróciłam się na lodzie, złamałam kostkę u nogi i konieczna była operacja. Na szczęście najgorsze już za mną, ale jestem po części unieruchomiona na długie tygodnie. Jednak w miarę możliwości i sił (zdjęcia same się niestety nie zrobią) będę publikowała kolejne wpisy. Mam nadzieję, że chociaż Wasz rok rozpoczął się lepiej. Wybaczcie, że jeszcze nie odpowiedziałam na Wasze komentarze pod ostatnim postem. Obiecuję to zrobić w najbliższym czasie. To tyle w kwestii wyjaśnień. Przejdźmy teraz do sedna tego wpisu. :)



Ulubiony zapach: DKNY, Nectar Love, woda perfumowana 

Zakochałam się w tych perfumach od pierwszego "niuchnięcia" ;). To zapach, po który sięgałam najczęściej w 2017 roku. Mamy tutaj takie nuty zapachowe jak miód, żółta frezja, mandarynka, kwiat pomarańczy, wanilia, czy piżmo. Mieszanka obłędna, która idealnie wpisuje się w okres jesienno-zimowy. Nie wiem, jak Wy, ale ja bardzo lubię takie kwiatowo-owocowe kompozycje. Do tego ten przeuroczy flakonik utrzymany w złotej kolorystyce z ozdobnymi elementami w postaci pszczółek, stanowi piękny akcent wizualny na toaletce.



Ulubiony krem do rąk: Yope, Zielona herbata i mięta

Marka Yope to moje odkrycie ubiegłego roku. A dokładniej jej naturalny krem do rąk. Jestem nim zwyczajnie zachwycona. To jednocześnie najlepszy i najdroższy krem do rąk jaki kiedykolwiek miałam. Jego cena oscyluje w granicach 30 zł za 100 ml tubkę. Najbardziej urzekła mnie herbaciana wersja zapachowa tego kremu. Uwielbiam zapach mięty i inne ziołowe aromaty. Na wielkie uznanie zasługuje też skład, ponieważ jak głosi producent krem ten zawiera aż 98% składników pochodzenia naturalnego i o niskim stopniu przetworzenia oraz ogromną ilość olejków i ekstraktów roślinnych. Nie znajdziecie w nim także olei mineralnych, parabenów, peg-ów, silikonów czy sztucznych barwników. Działa imponująco! Zauważyłam, że moje dłonie stały się gładsze, bardziej miękkie i milsze w dotyku. Krem bardzo fajnie nawilża, nie dokucza mi żadne uczucie suchości. I co dla mnie jest mega istotne - szybko się wchłania i nie pozostawia tłustego filmu. Zużycie produktu mówi samo za siebie - po prostu go uwielbiam! I na pewno kupię podczas najbliższego pobytu w Polsce jego kolejne opakowanie.



Ulubiony zabieg na dłonie: Eveline, SOS Profesjonalna parafinowa maska do rąk

Pozostając przy dłoniach nie mogę nie wspomnieć o fantastycznym parafinowym zabiegu, który nie raz już uratował moje przesuszone skórki. Kocham manicure hybrydowy, ale ma on jeden mały minus, a mianowicie fakt, iż cleaner i aceton mocno wysusza skórę wokół paznokci. Dopiero maseczka Eveline pomogła mi odpowiednio je zregenerować i odżywić. Cały zabieg trwa ok. 15 minut, a różnica jest diametralna. Moje dłonie odzyskują swoją urodę. Produkt nie uczula, nie podrażnia ani nie zapycha. Do tego ślicznie pachnie. Te maseczki to punkt obowiązkowy moich zakupów w Polsce i serdecznie polecam Wam je przetestować. Zwłaszcza jeśli też macie problem z przesuszonymi, niemalże pękającymi skórkami. 



Ulubiony krem do twarzy: Miya, My Wonderbalm, Hello Yellow

Czy jeszcze ktoś nie słyszał o tej Polskiej marce i ich naturalnych kremach? Moje wielkie uznanie zdobył jeden z nich - nawilżająco-odżywczy krem do twarzy z masłem mango. Uwodzi przede wszystkim nieziemskim zapachem tego egzotycznego owocu. Mogłabym go bez przerwy wąchać i rozkoszować się doznaniami. Poza tym podoba mi się także opakowanie w postaci prostej tubki zamykanej na zatrzask i jej energetyzujący żółty kolor. Krem łatwo rozprowadza się po skórze, szybko się wchłania zapewniając natychmiastowe uczucie nawilżenia. Nie pozostawia przy tym tłustej i nieprzyjemnej warstwy, nie obciąża, nie zapycha ani nie podrażnia skóry. A przynajmniej ja nie spotkałam się z żadnym niepożądanym działaniem. Wręcz przeciwnie, moja skóra za jego sprawą staje się przyjemnie miękka i gładka. Poza tym to produkt wielozadaniowy - można go użyć także jako kremu do rąk, czy nóg. Do tego ma imponującą pojemność 75 ml w bardzo przystępnej cenie (ok.30 zł).


Ulubiona esencja: Bielenda, MULTIESSENCE 4w1, Multiwitaminowa esencja do pielęgnacji twarzy, cera mieszana

Kolejny genialny produkt! A do tego wielofunkcyjny. Multi Essence 4w1 to emulsja, która pielęgnuje jak krem, regeneruje jak maska, tonizuje jak tonik i oczyszcza jak mleczko. Nie potwierdzę, czy rzeczywiście dobrze sprawdza się przy demakijażu, ponieważ stosowałam ten produkt wyłącznie w zastępstwie toniku. I tutaj sprawdził mi się wyśmienicie. Posiadaczki cery mieszanej oraz tłustej powinny być z esencji zadowolone. Jest lekka i bezproblemowa w aplikacji. Wystarczy wylać odrobinę produktu na płatek kosmetyczny i rozpocząć przemywanie twarzy. Przyjemnie pachnie, nie uczula, ani nie powoduje podrażnień. Zawarty w niej filtrat drożdżowy, który bogaty jest w uzyskanie w procesie fermentacji minerały, witaminy oraz aminokwasy zwiększa poziom nawilżenia skóry i dodaje jej witalności. Dodatkowo kwas glikolowy, witamina B oraz kwas hialuronowy pozwalają jej odpowiednio się zregenerować. Moja cera dzięki esencji stała się uspokojona, wyciszona i wyglądała na zdrowszą. Ponadto zauważyłam, że stosując ją zmniejszyła mi się ilość powstających wągrów na nosie. Za co wielkie wow! Szkoda tylko, że Bielenda wycofała produkt ze sprzedaży stacjonarnej. Ostatnio będąć w Polsce nie znalazłam esencji w żadnej drogerii. Ale podobno można ją kupić w drogeriach internetowych. 



Ulubiona maseczka do twarzy: Perfecta, Sleep Mask

Maska na dobranoc z Perfecty już nie raz uratowała moją cerę. Moja praca niestety wymaga ode mnie bardzo wczesnego wstawania (ok. 4 rano) i tym samym śpię zaledwie 5 godzin. Gdyby nie ta maseczka moja skóra twarzy wyglądałaby po prostu źle. Mowa tutaj o wersji, która została określona mianem elixiru na krótkie noce, której zadaniem jest zregenerowanie skóry w cztery godziny. To produkt polecany dla osób, które śpią mniej niż 8 godzin. Maska ta zawiera m.in. kofeinę, superhialuron i koenzym Q10. Odkąd ją stosuję moja cera jest znacznie bardziej wypoczęta, uspokojona i wygląda po prostu zdrowiej. Nie widać po niej mojego niewyspania. W mojej ocenie ta maska to idealne rozwiązanie dla osób, które z jakiegoś powodu nie przestrzegają optymalnej ilości snu.



Ulubiony żel pod prysznic: Dove, pianka o zapachu gruszki i aloesu

Bardzo lubię produkty Dove, bo dobrze się u mnie sprawdzają i przepięknie pachną. A ostatnio moje wielkie uznanie uzyskała pianka pod prysznic. Jest ona bardzo przyjemna w użytkowaniu. Cudownie się pieni, dobrze myje, nie przesusza skóry, nie powoduje podrażnień ani innych nieprzyjemności. Na dodatek okazała się być mega wydajna. Najczęściej wybieram wersję o zapachu gruszki i aloesu. Ten aromat zdecydowanie uprzyjemnia kąpiele. Jestem tym kosmetykiem myjącym zachwycona i ostatnio kupuję go bez przerwy. Jeśli jeszcze jej nie próbowałyście to warto zwrócić na nią uwagę podczas zakupów. Po prostu WOW!

Ulubiony dezodorant: Garnier mineral, Protection 5

Ta kulka pod pachy towarzyszyła mi cały rok bez przerwy. Pojawiła się już w zestawieniu moich ulubionych kosmetyków 2016 roku i dalej, niezmiennie ją uwielbiam. Odkąd ją poznałam, nie sięgam już po nic innego. A jak już sięgnęłam skończyło się to katastrofą i okropnym podrażenieniem skóry pod pachami (CD Deo nie pozdrawiam). Nie napiszę Wam już niczego więcej nadto co już pojawiło się na blogu na temat tego dezodorantu. Idealnie chroni przed potem, zapewnia długotrwałe uczucie czystości i świeżości, a wersja fioletowa obłędnie pachnie. A zapach ten jest lepszy niż niejeden perfum. 



Ulubiona maska do włosów: Kallos, Banana

Poznałam już kilka masek z tej serii, ale ta bananowa jest obecnie moim numerem jeden. Pachnie obłędnie! Prawdziwymi bananami. Nie jest to w żadnym wypadku chemiczny zapach. I na dodatek ten zapach jeszcze długo po umyciu utrzymuje się na moich włosach. Co ważne maska fajnie nawilża włosy bez ich obciążania. Włosy stają się wygładzone, mięciutkie i miłe w dotyku. Jak za tak małe pieniądze (ok.12 zł) grzechem byłoby jej nie wypróbować. Zwłaszcza, że jest bardzo wydajna. Litrowe opakowanie (obecnie mam w użyciu) spokojnie wystarczy na kilka miesięcy użytkowania. Brzmi nieźle, prawda?



Ulubiony preparat do włosów: Biovax L'biotica, odżywczy oleo-krem, Oleje Amazońskie Babassu i Pequi

Na zakończenie prawdziwa włosowa perełka, jaką jest oleokrem. Jeśli nie wiecie, co to takiego, spieszę z wyjaśnieniem. Oleokrem to preparat, który dopełnia działanie odżywki lub maski, potęgując efekt upiększenia fryzury. To połączenie odżywczych, szlachetnych olejków z konsystencją kremu. Z czystym sumieniem mogę polecić Wam wersję z diamentem, połączoną z olejkiem Babassu i Pequi. Pozostałych trzech jeszcze nie miałam okazji testować, ale w najbliższym czasie się to zmieni, ponieważ przywiozłam z Polski dwa inne warianty produktu. Co do oleokremu z diamentem to po jego zastosowaniu włosy są wyraźnie bardziej zdyscyplinowane, gładsze, miększe i bardziej lśniące. I co dla mnie istotne - niweluje ich puszenie się. Ja jestem bardzo zadowolona. Może i Wy będziecie/jesteście?

A jak Wasi ulubieńcy? Znacie produkty, o których wspomniałam? 

Zapraszam też na mój Instagram @fasonati 




15 komentarzy:

  1. Ja uwielbiam yope, właśnie kończę opakowanie kremu o którym wspomniałaś. Jest mega! Super działa na moje ręce, a zazwyczaj zimą była masakra ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Lubię maski z Kallosa. U mnie akurat króluje mleczna. Ciekawy ten odżywczy oleo-krem z Biovaxa. Może kiedyś wpadnie mi w łapki i go przetestuje.

    OdpowiedzUsuń
  3. Korzystam z Kallos i też bananowy, ma bardzo miły zapach i faktycznie się sprawdził na moich włosach:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Same znane marki, ale z tymi konkretnymi produktami nie miałam okazji mieć do czynienia :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Część produktów znam, ale chętnie sięgnęłabym po maseczkę parafinową dla dłoni - mam strasznie suche skórki, przez co moje dłonie brzydko wyglądają. Ciągle mi się zadzierają, czasem nawet do krwi :<

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie stosowałam tych produktów. Miałam inne wersje masek Kallosa, ale żadna mi nie odpowiadała.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten krem od yope już od dawna mnie kusi, ale na razie mam taki zapas, że szkoda kupować nowy krem do rąk.

    OdpowiedzUsuń
  8. DKNY ma fajne zapachy, chętnie bym przygarnęła ten do swojej kolekcji :)

    Mam nadzieję, że wpadniesz również do mnie!
    www.spiked-soul.pl


    Elwira Charmuszko

    OdpowiedzUsuń
  9. Kremy MIYA i Yope mam w zapasie, więc już nie mogę się doczekać, aż je przetestuję :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Antyperspiranty z Garnier i maski do włosów z Kallosa bardzo lubię, ale w obu przypadkach tych wersji jeszcze nie próbowałam ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Krem Miya z mango używałam i bardzo lubię. Gdybym była w Polsce to z chęcią kupiłabym go ponownie i pewnie znalazł by się w moich ulubieńcach, bo świetnie nawilża :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Esencja z Bielendy to dla mnie cudo ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Lubię Yope, ale ich kremy mnie nie zachwyciły.

    OdpowiedzUsuń
  14. U mnie oleokrem również jest ulubieńcem, ale od niedawna ;). I widzę piękne kolczyki z HM, mam takie same ;) Często je nosisz?

    OdpowiedzUsuń

Uwaga!

Jeśli masz jakieś pytanie, zadaj je w komentarzu na blogu pod najnowszym postem lub w komentarzu na Instagramie. Będzie nam łatwiej i przyjemniej przeprowadzić dialog.

Dziękuję za odwiedziny i zapraszam ponownie :-)

Pozdrawiam serdecznie,
Natalia

Copyright © 2016 Fasonati by Nati Strokosz , Blogger