Tym razem wpis z ulubieńcami poprzedniego miesiąca pojawia się wcześniej niż zazwyczaj, a jest to spowodowane zaplanowanymi tematami, które pragnę poruszyć na blogu w późniejszym terminie. Stąd dzisiaj pragnę zaprosić Was do zapoznania się z moimi perełkami sierpnia. A właściwie moją złotą piątką produktów ostatnich tygodni wakacji. Koniecznie chodźcie je zobaczyć.
Mam Wam do pokazania po dwa produkty z kolorówki i pielęgnacji oraz jeden gadżet w postaci sztucznych rzęs. I od nich może zacznę.
W moje ręce wpadł zestaw Ardell Deluxe Pack składający się z dwóch par sztucznych rzęs, białego kleju Duo oraz dwustronnego aplikatora. Mój model rzęs to 120 Demi Black i bardzo mnie się on podoba. Rzęski pozwalają uzuskać bardzo naturalny i jednocześnie efektowny wygląd oka. Wbrew pozorą nie wyglądają sztucznie. Nie mają przesadzonego połysku, przez co są mega naturalne. Mają silikonowy pasek Invisiband, który jest bardzo plastyczny. Są dzięki temu miękkie, przyjemne, mega lekkie i nie wyczuwalne na oczach. Bardzo komfortowo się je nosi, gdyż dopasowują się do powieki. Nic nie odstaje, nic nie uwiera. Nie musiałam ich przycinać, a dobrze przyklejone wytrzymają na swoim miejscu aż do czasu ich ściągnięcia. To idealne rzęsy dla osób początkujących, do których sama się zaliczam. A podobają mi się na tyle, że na pewno zainwestuję jeszcze w jakiś inny ich model.
Pozostając w obrębie oczu muszę, po prostu muszę Wam nieco więcej powiedzieć na temat najlepszego eyelinera na świecie, jakim jest dla mnie obecnie Tattoo Liner od Kat Von D w odcieniu Trooper. Jestem oczarowana tym pisakiem do kresek. Jeszcze nigdy tak łatwo ich nie malowałam, jak przy pomocy tego eyelinera. Jego największym atutem jest sam aplikator - w postaci super miękkiego pędzelka! Nie mamy tutaj sztywnego flamastra, który jest dość popularny w drogeryjnych eyelinerach. Pędzelek jest niezwykle precyzyjny i wygodny. Gładko sunie po skórze, przez co malowanie kreski staje się przyjemnością i jest mega łatwe. On wręcz sam ją maluje! Geniaaalny! Poza tym jego czerń jest głęboka, ale wykończenie nie jest w 100% matowe. Tusz delikatnie się błyszczy, aczkolwiek dla mnie nie jest to jakiś problem. Na pewno kupię go ponownie, kiedy tylko go zdenkuję. A nie zapowiada się, by nastąpiło to szybko, bo produkt jest wydajny. Polecam! Warto go wypróbować. Zwłaszcza, że z końcem września marka Kat Von D wchodzi do polskiej Sephory.
Ostatnim kosmetykiem do makijażu, który mnie urzekł jest czerwona, płynna matowa pomadka z korespondującą konturówką marki Rival de Loop. Ten zestaw nosi nazwę Matt Couture. Czy ten produkt czegoś Wam nie przypomina? Mnie od razu skojarzył się z K☆Lipsami od Lovely. I muszę przyznać, że to skojarzenie jest w pełni uzasadnione. W mojej ocenie jest to dosłownie ten sam produkt, tylko ubrany w inną szatę graficzną! Na pewno przygotuję na temat tych pomadek osobny post, ale teraz skupię się tylko na jednej z nich. W końcu znalazłam dla siebie idealną czerwoną pomadkę. I to pomadkę, której kolor optycznie wybiela moje zęby. A takiej szukałam od dawna. Jest to chłodna czerwień o nazwie Prêt-A-Porter. Jestem zachwycona tym jak ona wygląda na moich ustach. Na jej korzyść przemawia także fakt, że jest pierwszą czerwoną pomadką, w której dobrze się czuję. Nie mam poczucia, że wyglądam w niej jak klaun. Jest trwała, niewyczuwalna na ustach, nie przesusza ich, ani nie podkreśla suchych skórek. Do tego ładnie się zjada, więc łatwo naprawić makijaż ust nakładając kolejną warstwę. Jej jedynym minusem jest fakt, że należy do edycji limitowanej i za niedługo zniknie z szaf.
Z pielęgnacji moje serce zdobył krem koloryzujący z filtrem marki Origins - z linii Ginzing, Energy-Boosting Tinted Moisturizer. Jest to mój absolutny hit i wielkie odkrycie tych wakacji! To krem do twarzy z SPF 40, więc dodatkowo mamy zapewnioną dość wysoką ochronę przed promieniowaniem słonecznym. Poza tym doskonale nawilża, wygładza i rozświetla cerę oraz wyrównuje koloryt skóry. A do tego bosko pachnie. Ten krem w pełni zastępował mi w upalne dni fluid. Ale więcej na jego temat napiszę w osobnej recenzji, która już niebawem pojawi się na blogu.
Na zakończenie moja kolejna perełka pielęgnacyjna jaką jest maseczka na dobranoc - Perfecta, Sleep Mask. Mam wersję, która została określona mianem elixiru na krótkie noce, która ma za zadanie zregenerować skórę w cztery godziny. Jest to produkt polecany dla osób, które śpią mniej niż 8 godzin, a ja akurat zaliczam się do tego grona, ponieważ mój nieprzerwany sen trwa w granicach 4,5 - 5h przez 6 dni w tygodniu. Maska ta zawiera m.in. kofeinę, superhialuron i koenzym Q10. I muszę przyznać, że odkąd ją stosuję zauważyłam znaczącą poprawę stanu mojej cery. Faktycznie jest jakby bardziej wypoczęta, uspokojenia, promienna i wygląda zdrowiej. Moja buzia jest dzięki niej bardziej gładka i tryska energią. Nie widać po niej mojego niewyspania. Także polecam tą maseczkę każdemu, komu zdaża się niewysypiać i kto nie ma problemów z cerą w zetknięciu z parafiną, gdyż jest tutaj dość wysoko w składzie.
I to by było na tyle, jeśli chodzi o moje odkrycia sierpnia. Znacie kosmetyki, które dzisiaj wymieniłam?
Do następnego!
Buziaki 😘,
Nati
Znam jedynie nocną maseczkę, ale niestety moja problematyczna skóra niekoniecznie się z nią polubiła ;/
OdpowiedzUsuńOj to szkoda. Ja akurat bardzo ją polubiłam :)
Usuńniestety, żadnych wymienionych przez Ciebie kosmetyków nie miałam, ale wszystko jeszcze przede mną ;)
OdpowiedzUsuńPewnie. Teraz już wiesz, na co zwrócić bardziej uwagę ;)
UsuńTeż używam tej maski! I bardzo ją lubie :) Klej do rzęs też ten sam ;) Bardzo fajny post :) www.divoces.blogspot.com
OdpowiedzUsuńTo dobrze, jak u Ciebie też sprawdzają się te produkty ;)
Usuńte rzesy sie fajnie prezentują :)
OdpowiedzUsuńNa oczach wyglądają ślicznie i są mega wygodne. Warto je wypróbować :)
UsuńOoo ten liner już dawno jest na mojej wish liście 😍
OdpowiedzUsuńKupuj w ciemno. Nie będziesz żałowała tego zakupu ;)
UsuńMam maskę Perfecty, ale mnie niestety nie oczarowała swoim działaniem.
OdpowiedzUsuńTo szkoda, ale tak też bywa. Nie każdemu podpasuje każdy kosmetyk. U mnie na szczęście super się sprawdza :)
UsuńNa krem koloryzujacy z Origins czailam sie cale lato... i w koncu nie kupilam ale na przyszly rok mam juz go zaplanowanego <3
OdpowiedzUsuńNa lato sprawdza się idealnie :)
UsuńŚwietne produkty;)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie :)
UsuńPiękna jest ta czerwona pomadka.
OdpowiedzUsuńTo prawda. Idealna głęboka czerwień. Przynajmniej dla mnie ;)
UsuńRzęsy Ardell są przepiękne i mam ochotę po nie sięgnąć kiedyś
OdpowiedzUsuńSą świetne. Jestem przekonana, że będziesz z nich zadowolona ;)
UsuńZaintrygował mnie krem marki Origins, chętnie poczytam o nim coś więcej.
OdpowiedzUsuńW takim razie zapraszam na recenzję post wyżej ;)
UsuńNie mogę się doczekać, kiedy w Sephorze będą dostępne kosmetyki od Kat Von D. Jestem bardzo ciekawa tego eyelinera :)
OdpowiedzUsuńI widzę, że zakup przeze mnie maski z Perfecty był strzałem w dziesiątkę. Z nawilżającej jestem bardzo zadowolona i tak też pewnie będzie z eliksirem ;)
Sama chętnie przetestuję inne maski na noc z Perfekty ;) A eyeliner polecam! :)
UsuńNie znam tych kosmetyków, ale nie tylko Ty chwalisz koloryzujący krem Origins
OdpowiedzUsuńNie bez powodu. Zapraszam na recenzję post wyżej ;)
UsuńZ Twojego zestawienia ciekawi mnie Origins :)
OdpowiedzUsuńNie dziwi mnie to :D Krem jest genialny!
Usuń