W ostatnim wpisie pokazywałam Wam nowości w mojej kosmetyczce, więc teraz przyszła pora na nieco konkretniejszy post z mini recenzjami moich ulubionych produktów. Standardowo początek miesiąca jest najlepszym czasem na podsumowania. Dziś pokażę Wam kosmetyki, które zdobyły moje serce w marcu. Jeśli jesteście ciekawe zapraszam dalej...
Z kolorówki nie mam za dużo do pokazania. Jedynie jeden produkt ponownie mnie w sobie rozkochał. A mam tutaj na myśli błyszczyk do ust od Catrice, o którym niedawno sobie przypomniałam. To limitowanka i niestety nie jest już w sprzedaży. W marcu stosowałam go praktycznie codziennie i wszystkie inne produkty do ust zostały lekko zapomniane. Ma śliczny, różano-morelowy kolor i tworzy na ustach efekt tzw. "mokrych ust" ładnie odbijając światło. Wygląda to po prostu urokliwe. Mam ograniczony czas jego użytkowania, bo nieubłaganie zbliża się jego końcowa data ważności, więc teraz namiętnie go eksploatuję. 😉
Pozostając w sferze makijażu muszę wspomnieć o owalnym pędzlu do różu marki Elite Models. Oprócz nowatorskiego kształtu podoba mi się w nim miękkość włosia. Jest naprawdę delikatne i miłe w dotyku. A wielkość pędzelka rzeczywiście idealnie sprawdza się do nakładania na policzki różu. Na pewno będąc w Polsce skuszę się jeszcze na jakiś pędzelek z tej serii, bo są one świetne jakościowo, a elementy Rose Gold przyciągają wzrok i sprawiają, że pędzle prezentują się niezwykle elegancko. A dla takiej sroczki jak ja, to czynnik niezwykle istotny.
Z pielęgnacji muszę wyróżnić krem ochronny przed wiatrem i zimnem z Babydream. Jest to krem przeznaczony dla niemowląt i dzieci, ma bezpieczny skład, dlatego nie musimy obawiać się o potencjalne podrażnienie. Moja obecna praca wiąże się z wystawianiem twarzy na niesprzyjające jej warunki atmosferyczne (okres jesienno-zimowy i przedwiośnie), dlatego potrzebuję dodatkowej ochrony. A ten kremik spisuje się świetnie. Fenomenalnie nawilża, odżywia i łagodzi skórę. Twarz jest po nim gładsza i przyjemniejsza w dotyku. Krem jest jednak bardzo treściwy i pozostawia tłustą warstwę na skórze, która dosyć długo się wchłania. Poza tym moja cera lekko się po nim świeci, więc w moim wypadku nie sprawdza się pod makijaż. Jednakże jako krem ochronny w okresie zimowym sprawdza się idealnie i na pewno będę do niego wracała, kiedy tylko moja skóra będzie potrzebowała odpowiedniej dawki nawilżenia. Zwłaszcza, że jest wydajny, a kosztuje grosze.
Pozostając w temacie nawilżania to bardzo polubiłam się także z balsamem do ciała od Evrèe Instant Help - Ratunek dla ciała. Moją zmorą są co jakiś czas swędzące z przesuszenia łydki, a odkąd regularnie stosuję ten balsam nie doskwiera mi przesuszenie skóry i to nieprzyjemne uczucie. Balsam ma masełkową, dość gęstą konsystencję, ale bardzo dobrze rozprowadza się na skórze. Fantastycznie nawilża, szybko się wchłania i nie pozostawia po sobie tłustej, lepkiej ani białej warstwy. Poza tym jest mega wydajny i pachnie przepięknie, świeżym i soczystym owocem mango. To chyba najlepszy balsam do ciała, jaki do tej pory miałam. Na dodatek o bogatym, dobroczynnym składzie.
Kolejnym świetnym produktem nawilżającym jest olejek do mycia ciała Dove z marokańskim olejkiem arganowym. Jestem bardzo mile nim zaskoczona. Wyglądem i konsystencją faktycznie przypomina olejek - jest gęsty, oleisty, ma złocisty kolor i nałożony bezpośrednio na skórę wydaje się być tłusty. Ale to tylko pozory, ponieważ w kontakcie z wodą, nie zachowuje się jak olej, tylko jak żel myjący. Stosowany pod prysznicem bardzo dobrze się pieni i oczyszcza skórę. Nie pozostawia przy tym żadnej tłustej i nieprzyjemnej warstwy. Jest bardzo wydajny, wystarczy go naprawdę niewielka ilość, żeby uzyskać pianę i umyć całe ciało. Buteleczka o pojemności 200 ml starczyła mi na ponad trzy tygodnie codziennego stosowania. Zapach jest kwestią sporną. Jednym się spodoba, a drudzy będą uciekać od niego, gdzie pieprz rośnie. To już kwestia gustu. Zapach ma bowiem mocny, ale w moim odczuciu przyjemny. Czuć wyraźnie olejek arganowy. W ogólnym rozrachunku uważam, że ten olejek jest genialny. To jeden z lepszych kosmetyków jaki ostatnio miałam przyjemność używać. Jeszcze nie raz do niego wrócę.
Od dłuższego już czasu w swojej pielęgnacji twarzy używam jednorazowych ściereczek marki Duniwell. To rozwiązanie znacznie bardziej higieniczne niż wycieranie twarzy w ręcznik, na którym siłą rzeczy gromadzą się bakterie. A papierowe ręczniczki to idealne rozwiązanie. Przetestowałam już kilka marek, i w mojej ocenie te z Duniwell są najlepsze jakościowo. Wykonane z mocnego materiału, dzięki czemu są odporne na rozdarcia, ale zarazem bardzo delikatne i mięciutkie. Poza tym są przebadane dermatologicznie, więc nie musimy się obawiać uczuleń. Bardzo przystępne cenowo, bo za paczkę zawierającą 50 sztuk zapłaciłam ok. 2€. Nie wiem czy są dostępne w Polsce, ale jeśli kiedyś będziecie w niemieckiej drogerii to je Wam polecam.
Ostatni kosmetyczny hit marca (i w sumie wcześniejszych miesięcy) to najnowsza szczotka do włosów z rodziny Tangle Teezer. Jest to wersja The Ultimate z wygodną rączką. Do wyboru mamy niestety tylko dwa kolory, więc zdecydowałam się na kupno różowej, bo czarną miałam już wersję Oryginal. Tak jak już wspomniałam nowy TT posiada wygodną rączkę, więc jest świetną alternatywą dla osób, które lubią te szczotki, ale brakowało im możliwości użytkowania ich w sposób tradycyjny. Zarówno ta bez rączki jak i z rączką jest bardzo delikatna dla włosów - bezproblemowo je rozczesuje i dokładnie rozplątuje, a przy tym ich nie ciągnie i nie wyrywa. Jeśli o mnie chodzi to jestem już prawie od trzech lat zakochana w TT i nie sądzę, by moja miłość do tych szczotek kiedykolwiek zmalała. Jak dla mnie to gadżet wszechczasów.
A u Was jakie kosmetyki sprawdziły się najbardziej w ostatnim czasie? Śmiało piszcie w komentarzach!
Zapraszam do obserwacji mojego Instagrama @fasonati Na dniach pojawi się na nim małe rozdanie, więc warto być na bieżąco i spróbować szczęścia w konkursie.
Buziaki 😘,
Nati
Co raz więcej dziewczyn pisze o wycieraniu twarzy w jednorazowe ręczniki. Muszę to wypróbować. Mam osobny ręcznik przeznaczony tylko do twarzy, ale być może i to nie wystarcza :)
OdpowiedzUsuńMam tą szczotkę TT i chyba kocham ją bardziej niż te tradycyjne :)
OdpowiedzUsuńJa ostatnio pokochałam błyszczyki :)
OdpowiedzUsuńOnlyDreams
Krem z Rossmanna dla dzieci sama stosowałam w zimie do rąk. Jest świetny i niedrogi. A Dove zakochałam się w tym olejku.
OdpowiedzUsuńmam klasyczna wersja tez szczotki ciekawe jak ta z raczka by sie sprawdziła :)
OdpowiedzUsuńMi ten krem Babydream zapchał cerę.
OdpowiedzUsuńPrzyznaje, ze nie znam niczego :P
OdpowiedzUsuńSporo tych ulubieńców. Przyznam, że ani jednego nie testowałam prócz TT, która się u mnie nie sprawdziła.
OdpowiedzUsuńTeż mam problem z suchą skórą i chyba skusze się na ten balsam do ciała
OdpowiedzUsuńPiękne i ciekawe zestawienie ;-)
OdpowiedzUsuńDla mnie Tangle Teezer wygrywa. Jestem wielką fanką tych szczotek :)
OdpowiedzUsuńBalsam Evrèe to mój ideał ♥
OdpowiedzUsuńJa również wypróbowałam balsam od Evree i sprawdził się doskonale, a olejek od Dove kusi - chętnie bym go sprawdziła :3
OdpowiedzUsuń