I jak Wam minął listopad? U mnie było dość przytulne, ale pod koniec miesiąca rozchorowałam się i niestety choroba dalej mnie trzyma. Zamiast poprawy jest coraz gorzej. :-( Niemniej jednak, zima idzie wielkimi krokami i teraz zaczynam już odliczać czas do świąt, które wręcz uwielbiam. Mają po prostu magiczny klimat! Ale jeśli chodzi o listopad to odkryłam w jego czasie wiele świetnych kosmetyków, które zaczęłam używać i moja miłość do nich nie słabnie. Kontynuowałam także przygodę z kilkoma moimi poprzednimi ulubieńcami. A o jakich produktach mowa, dowiecie się w dalszej części wpisu.
W tym miesiącu skupiłam się na podkreślaniu oczu. Wspominałam Wam przy okazji prezentacji mojego makijażu ślubnego TUTAJ, że uwielbiam akcentować oczy. Jest to element mojej twarzy, który bardzo lubię. Stąd też moje zamiłowanie do mocniejszego ich podkreślania. W listopadzie naprzemiennie stosowałam dwie paletki cieni Essence - All About Rose i All About Vintage.
Pigmentacja cieni jest bardzo dobra, trwałość bez zarzutu, a praca z paletkami super łatwa i przyjemna. Można nimi wyczarować naprawdę intensywne makijaże. Jedynym minusem jest osypywanie się cieni, dlatego polecam najpierw wykonanie makijażu oka, a następnie dopiero nakładanie podkładu oraz reszty make-up'u.
Kolejnym moim ulubieńcem listopada stał się kremowy, matowy cień do powiek od Maybelline z serii Color Tattoo. Jest to odcień 91 Cream de Rose. Jeśli miałabym określić jego barwę to w moim odczuciu jest połączeniem różu, moreli i beżu, co daje naprawdę piękny kolor. Idealnie będzie pasował do osób o chłodnej karnacji. Powiem tak: cień jest nie do zdarcia, świetnie się aplikuje i ładnie rozciera. Produkt nie wchodzi w załamania, nie roluje się, nie traci na intensywności. Głównie stosuję go jako bazę pod cienie, ale zdarza się, że ląduje na powiece solo, kiedy mam akurat ochotę na naturalny makijaż. Nie należy do najtańszych, bo zapłaciłam za niego 6,95 €, ale jest wart swojej ceny.
W zestawieniu ulubieńców muszę także wspomnieć o moich pięknych księżniczkach do malowania rzęs. Jeśli szukasz dobrej i taniej maskary musisz koniecznie wypróbować Lash Princess od Essence. Cudowne firanki rzęs gwarantowane! Więcej o nich napisałam TUTAJ.
Wspaniałym pomocnikiem, który dodaje "urody" moim brwiom jest Make me Brow od Essence. Od jakiegoś czasu nosiłam się z zamiarem jego kupna, ale ostatecznie do zakupu pchnęła mnie Kasia z bloga Dress Your Face. Kasiu dziękuję Ci za polecenie tych tuszy, bo są cudowne! Od razu wzięłam oba kolory: 01 blondy brows i 02 browny brows. Używam ich naprzemiennie i jestem zachwycona uzyskanym stanem brwi. Opakowanie przypomina miniaturowy tusz do rzęs z małą szczoteczką, która ma spiralkę - niewielką by móc dobrze wyczesywać brwi. Żel, co trzeba podkreślić, ładnie usztywnia i utrzymuje brwi i nie wymaga poprawek w ciągu dnia. Jeśli dorwiecie go gdzieś - nie wahajcie się ani chwili. Polecam serdecznie choćby po to, żeby wypróbować. Jak dla mnie hit!
Jesienią pokochałam matowy efekt wykończenia na ustach i więcej eksperymentuję też z kolorami. W te zimniejsze miesiące stawiam na intensywniejsze usta. Tym razem polubiłam się z jagodową pomadką od Essence, która pochodzi z limitowanej świątecznej edycji Merry Berry o nr. 01 let's the berry-tales begin. Od dawna miałam ochotę na taki odcień na ustach. Dobrałam do niej świetnie pasującą konturówkę także z Essence o numerze 15 Honey Berry. Jak dla mnie duet idealny na jesienne dni.
Już właściwie w październiku moje serducho zabiło mocniej dla matowych pomadek Rival de Loop MATT Finish Lip Coulor, ale dopiero w listopadzie miałam okazję częściej je nosić na ustach. Używam obecnie dwóch odcieni o wykończeniu matowym: 03 Candy Rose i 04 Sweet Berry. I powiem Wam jedno. Jeszcze nigdy nie miałam aż tak trwałych pomadek. A nie są nawet wodoodporne! Coś niebywałego. Wytrzymują na ustach dobrych kilka godzin bez najmniejszego uszczerbku. A do tego ich pigmentacja jest genialna. Cena: 3,49 €. Są one nowością w asortymencie RdeL.
Po raz kolejny w zestawieniu ulubionych kosmetyków kolorowych nie mogło zabraknąć podkładu Catrice, Even Skin Tone Beautifying Foundation. Bardzo polubiłam się z tym podkładem, dlatego w listopadzie dalej towarzyszył mi w codziennym makijażu. Spodobał mi się za to, że dobrze kryje, bez efektu sztucznej maski, a odcień 010 Even Vanilla jest dla mnie po prostu idealny. Wpada w żółte tony, ale jest na tyle jasny, że nie odcina się od szyi. Można budować nim krycie od średniego do dość mocnego, bez obawy o przedobrzenie. Nie jest to podkład idealny, ale bardzo przyjemny i w dość przystępnej cenie. Więcej o nim pisałam w Ulubieńcach października TUTAJ.
W listopadzie kolejnym kosmetykiem, który notorycznie używałam, był ponownie płynny korektor z Catrice. Nic na to nie poradzę, że go uwielbiam! Jest to najlepszy kamuflaż jaki do tej pory stosowałam. I pobił nawet swojego starszego brata w słoiczku. Obecnie używam odcień 010 Porcellain, który dobrze kryje i ładnie rozjaśnia okolice pod oczami. Niestety jego wadą jest wydajność, ponieważ mój egzemplarz dotyka już powoli dna. No cóż, nie można mieć wszystkiego:-) Ale zakupiłam już na zapas kolejne opakowanie, tylko drugiego koloru 020 Light Beige, który lepiej do mnie pasuje. Jeśli interesuje Cię obszerniejsza recenzja korektora zapraszam TUTAJ.
Kolejną i już ostatnią perełką w tym zestawieniu jest gradientowy róż w kamieniu z pudrowym wykończeniem - Gradation Powder Blush od Catrice. Czaiłam się na niego od dawna, ale postanowiłam kupić go dopiero na przecenie - o połowę taniej. Należy on do jesiennej edycji limitowanej o nazwie FALLosophy. Posiada stylowe opakowanie z konturami liści klonu, które idealnie wpisują się w obecną porę roku. Zabarwienie jest niesamowite, podoba mi się ten efekt cieniowania koloru - od delikatnego różu do mocnej fuksji. Dostępny tylko w jednym kolorze C01 Fading Into Dawn, który jest dosłownie idealny na jesień. Ponadto wydajny, trwały i nie pyli przy nakładaniu. Ma bardzo dobrą pigmentację, co jak zdążyłam już zauważyć, jest w różach Catrice normą. Jest on dostępny w Polsce do końca grudnia, więc jeśli bierzesz pod uwagę zakup, to masz jeszcze szansę go dorwać. ;-)
To już wszystko jeśli chodzi o listopadową kolorówkę. W kolejnym poście przedstawię Wam moich ulubieńców pielęgnacyjnych.
Dajcie znać co Was zachwyciło w listopadzie, może odkryłyście jakieś nowe perełki kosmetyczne? Podzielcie się swoimi typami. Chętnie poczytam! :-)
Pozdrawiam serdecznie,
Też lubię Camouflage z Catrice, tyle, ze ja mam w słoiczku :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie, mój blog/KLIK :))
Oba są bardzo dobre, ale płynny jednak bardziej przypadł mi go gustu :-)
UsuńPozdrawiam gorąco!
Ciekawią mnie te paletki! :) I ogólnie super kosmetyki :)
OdpowiedzUsuńPaletki są bardzo dobre jakościowo. Essence ma naprawdę fajne produkty w przystępnej cenie. Od siebie polecam :-)
UsuńPozdrawiam serdecznie! :-)
Muszę wypróbować kamuflaż z catrice :)
OdpowiedzUsuń! klik - Wszystko o Aliexpress, realne zdjęcia, recencje, opinie - klik !
Koniecznie! Warto ;-)
UsuńPozdrawiam serdecznie :-)
Ileż cudowności! ;) Kamuflaż z Catrice już mam i jest naprawdę niezawodny :) Teraz ciekawą mnie te tusze do brwi Essence, bo wcześniej ich nie widziałam, a może przeoczyłam w szafach marki. Muszę koniecznie to nadrobić.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam niecierpliwie na post o ulubieńcach pielęgnacyjnych!
Oj koniecznie kochana. Ja jestem z tuszy do brwi bardzo zadowolona. Są ekstra ;-)
UsuńA post z pielęgnacją powinien pojawić się za kilka minut ;-)
Pozdrawiam serdecznie! :-)
Róż i paletki są PRZECUDOWNE! Moja Wish lista znowu się rozbudowała :P
OdpowiedzUsuń